środa, 8 kwietnia 2015

Na zielono





      Hej!

      Ale mnie dawno nie było! Co się takiego działo? A no nic specjalnego - mętlik w głowie :)
Miałam tyle pomysłów na posta, że nic z tego nie wyszło... Dlaczego? Najpierw była myśl... Później próba generalna, a na końcu efekt - nie taki jak sobie wyobrażałam. Tym pomysłem było zrobienie trzech kremów:

ZIELONY, ŻÓŁTY i CZERWONY. Miały być one na wzór korektorów do twarzy, na różne przebarwienia.

      ZIELONY i ŻÓŁTY na czerwone, a CZERWONY na brązowe. Tego ostatniego nie zrobiłam, gdyż nie mam czerwonych alg. Próbowałam zrobić z hibiskusem, ale nie spodobał mi się efekt - zaczęła oddzielać się woda od kremu... Żółty powstał z połączenia kurkumy i kremu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby tej kurkumy było mniej... Krótko mówiąc wyglądałam jak słońce... Tak okrągła żółta kula... :D
      Zielony natomiast wyszedł super! Pomyślałam więc, że temu co zabarwiło mój krem na zielono, poświęcę troszkę uwagi. Mowa tu o SPIRULINIE.
 Dowiedziałam się o niej z tego cudownego bloga :). Oczywiście od razu zaczęłam szukać w necie informacji na temat tych alg i powiem, że zaskoczyły mnie one wielce! ;) Co jest na ten temat napisane? Przede wszystkim zwróciłam uwagę na to, że składa się aż w 60% z białka. Poza białkiem zawiera żelazo, wapń, karoten, wit A, E, C, wszystkie witaminy z grupy B, potas, selen, chrom itd... Wzmacnia ona układ odpornościowy, wykazuje właściwości przeciwalergiczne, skutecznie hamuje rozwój nowotworów, oczyszcza z toksyn, jest najbogatszym źródłem kwasu gamma-linolenowego – GLA (występującego również w mleku karmiących matek). A pro po karmienia, rozmawiałam wczoraj z panią zielarką, która powiedziała, że dobrze jest jeść spirulinę w czasie karmienia piersią.




      Kupiłam ją głownie do celów kosmetycznych - do stosowania zewnętrznego, jednak skusiłam się i ją zjadłam :D Jeśli chodzi o smak, to nie zachęca mnie w żaden sposób... Na opakowaniu jest napisane, żeby zjeść 4g i popić wodą. Ja wsypałam ją do wody w szklance i taką wypiłam. Myślę, że kiedyś dodam ją do koktajlu bananowego, żeby osłodzić jej smak :)
Wracając do tematu, zabarwiłam nią krem, swój ulubiony Nivea :D Najpierw robiłam z niej maseczkę z dodatkiem skrobi ziemniaczanej, później pomyślałam, że może będzie lepiej działać na twarzy jeśli nie zmyję. I tak powstał zielony krem :)


Za pierwszym razem wyszedł jaśniejszy kolor, ale za kolejnym stwierdziłam, że zaszaleję :) Jak działał na mojej twarzy? Porozjaśniał przebarwienia, zwęził pory, skóra szczególnie pod oczami zrobiła się jaśniejsza.

      Do kompletu zrobiłam mydełko ze spiruliną i olejkiem miętowym z przepisu z bloga, do którego podałam link wyżej. Oczywiście troszeczkę przerobiłam go - cała ja :D ale sprawdza się świetnie!Na początku myłam nim tylko twarz, ale teraz całe ciało, dlatego rozważam zrobienie kolejnego z masłem kakaowym, bo myślę, że bardziej nawilżyłoby skórę :)

      Nie wiem czemu tak mam, ale kiedy używam jakiegoś składnika zamieniam się w myśliciela i dumam... Dumam nad tym na ile sposobów można go użyć :) I dumając tak pomyślałam, że dodam spirulinę do odżywki do włosów. Sprawdziłam później w necie czy w ogóle coś takiego można zrobić i ba! Faktycznie tak dziewczyny robią i to od dłuższego czasu. Wzięłam więc odżywkę (mniej więcej 4 łyżki) i dodałam do niej spirulinę (ok łyżeczki), nałożyłam na zwilżone włosy, założyłam piękną reklamówkę z Biedronki i trzymałam tak przez 15 minut :) Później spłukałam wodą i to na tyle :) Przywykłam do mycia włosów na różne sposoby, więc sama odżywka bez użycia szamponu w zupełności mi wystarcza :)
W tym całym zabiegu chodzi o naproteinowanie włosów. Faktycznie włosy były fantastyczne kiedy wyschły! Na pewno to też zasługa odżywki, ale nie tylko :)

      Ostatnią rzeczą, o której chcę napisać jest peeling skóry :) Do peelingu używam różnych składników, do tego akurat dałam zmielony niebieski mak, spirulinę i olejek do kąpieli. Troszeczkę byłam w szoku kiedy zobaczyłam jak wyglądam... Ale nie tylko ja byłam cała zielona, zasłona w wannie i wanna i ściana również... Ale wbrew pozorom bardzo łatwo się spłukało :)
Myślę, że można by kombinować z różnymi peelingami do ciała. Oczywiście chyba najlepszy na świecie jest kawowy z wiórkami kokosowymi :) Albo z miłorzębu i wiórek kokosowych :) Jednak warto do nich dorzucić troszkę więcej witamin w postaci spiruliny i zostawić tak na chwilkę, żeby mogła się wykazać :)


      Na dzisiaj to tyle :) Mam nadzieję, że z następnym postem nie będę zwlekać tak długo jak z tym... :)

Znałyście te algi? Polecacie jakieś inne? Myślałyście o zrobieniu kolorowych kremów? :)



Lucy

6 komentarzy:

  1. Ale Ty masz pomysłów w głowie! Pisz częściej! Ten krem ze spiruliną to świetny pomysł, tylko powiedz, normalnie go używałaś na dzień? Czy raczej na noc?
    Dobrze, że przypomniałaś mi o spirulinie, zaraz lecę sobie maseczkę zapodać, spirulinę z jogurtem greckim:)
    A propos "tego cudownego bloga" - dziękuję, miło mi ogromnie;D
    Pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten krem dawałam na dzien i na noc :-)
    Oj jak tylko będę mieć je poukładane w głowie i możliwość to będę pisać i pisać :-D

    A cieszę się że Ci miło, bo i mi jest miło jak go czytam :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo lubie spirulinę ale kremu jeszcze nie roibłma :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny jest też krem z zieloną glinką, a pro po zielonego kremu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że startuje kolejny super blog :)
    Zachęciłaś mnie do stosowania spiruliny z maską na włosy, aż spróbuję dziś wieczorkiem. Poza tym dodatek do kremu to też nie głupi pomysł :) Ja do kremu często dodaję glinki, może spirulina też zadziała :D Wiadomo - dłużej na twarzy to więcej może zdziałać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A dziekuje :-D ale niestety nie zawsze mam czas, zeby pisac...
    Ja od jakiegos czasu wlasnie daje glinke do kremu i jakis olej, np z nasion bawelny albo pestek malin :-)
    A spiruline to juz nalogowo codziennie jem :-D i przyzwyczailam sie do jej smaku... Chce jeszcze zaczac jesc MACE, ale to dopiero jak skoncze karmic...

    OdpowiedzUsuń